"Navigare necesse est, vivere non est necesse" - żeglowanie jest konieczne, życie nie - powiedział Marek Antoniusz. do żeglarzy, aby wypłynęli
w sztorm z Egiptu ze zbożem dla głodującego Rzymu.
Anglicy mają takie przysłowie, że ludzie dzielą się na tych co żyją, co zmarli i na tych którzy pływaja po morzach.
I Marek Antoniusz i Anglicy wiedzieli co mówią. Jeden Antoniusz i miliony Anglików nie mogli sie mylić :)
Wiedzieli, zdawali sobie sprawę, że najważniejsza jest aktywnośc, poznawanie i ciągła wędrówka. Walka z przeciwnościami.
Samo życie nie wystarczy. World is not enough.
Prawdziwego sensu nabiera kiedy nie poddamy się stagnacji, rozpaczy czy zwątpieniu.
Kiedy jest w nas ciekawość świata.
Te moje refleksje wiejskiego listonosza pojawiły się podczas czytania książki Artura Domosławskiego "Kapuściński Non-Fiction".
Nie będę się nad nią rozwodził, gdyż napisano wiele ciekawych recenzji.
Dla mnie książka niezwykła.
O człowieku który całe, życie żeglował. W różnym stylu. Raz pięknie, innym razem mniej. Jak w życiu.
Całym swoim życiem udawadniał, że "żeglowanie" jest koniecznością. W jego przypadku z pasją i powołaniem.
Na pocieszenie (również moje własne) pamiętajmy o słowach Konfucjusza który powiedział:
świat najlepiej poznawać nie wychodząc z własnego domu.
I podróżować np. w głąb własnej duszy.
Takie to refleksje nachodzą człowieka kiedy mieszka się na wyspie :)
Nie czytał.
OdpowiedzUsuńPodobni byli. Obaj mieli bródki, takie długie, śmieszne. Koziołek miał jeszcze czerwone majtaski i był generalnie rududu.
Co do Konfucjusza to nic nie wiadomo na temat jego majtasków.
Pewnie też nie był rududu :))
Kapuściński to mistrz formy reportażowej i świetny obserwator świata. Ale świetny jest też Kisch. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMialam juz wczoraj cos ci wpisac ale zdazylam tylko kliknac w 'zobowiazanie', ze bede cie obserwowac teraz, zawsze i na wieki, czy jakos tak ;p I musialam gnac do pracy. Ale co sie odwlecze, to nie uciecze i oto jestem, z moimi wczorajszymi przemysleniami :)
OdpowiedzUsuńPieknie to napisales o tym podrozowaniu w glab siebie. Kazdy tak czasem podrozuje, tyle, ze moze zbyt powierzchownie...? Bo jezeli sie nad tym nie zastanowisz, nie zatrzymasz, to nawet tego nie zauwazysz.
A co do Konfucjusza, to troche to przewrotne (o tym podrozowaniu)Gdybym nie wyszla z domu, mialabym o Konfucjuszu jedynie mgliste, licealniane, pojecie ;) Nie zwiedzilabym jego szkoly i nie zaczela dociekac, kto zacz, ten brodaty łysol :)
A tak serio-serio, to lubie jego powiedzenie, ze nawet mistrz nie zje zupy pałeczkami :)))
Pasuje do bloga kulinarnego ;)
Pozdrawiam